Dlaczego góry zmieniają ludzi?

Kto chodzi po górach, ten wie jaki wpływ na psychikę człowieka mają piękne widoki, zmęczenie i osiągnięcie zamierzonego celu. Zmierzenie się z samym sobą, to tylko kwestia czasu.

Miłość do gór zapoczątkowali we mnie rodzice. Zaczęło się od niedzielnego wyjazdu w Bieszczady w wieku 7 lat, z czasem pojawiało się jeszcze kilka wyjazdów, lecz tak naprawdę turystykę górską rozpoczęłam po ukończeniu 18 lat. Od pierwszego samodzielnego wyjazdu ze znajomymi minęło już kilka dobrych lat, ale od tamtej pory miłość do wędrówek, podziwiania widoków i męczenia swojego organizmu - tylko wzrasta. Nie mogę się nasycić tym wszystkim i zawsze jest mi mało, pomimo zmęczenia, głodu i częstych wyjazdów. Nawet praca w schronisku górskim nie pomogła się zawieść i pójść w innym kierunku. Te góry muszą mieć jakiś magnes, mówię Wam.

Na przestrzeni kilku lat mogę stwierdzić jak bardzo ukształtował się mój charakter - z bojącej, cichej dziewczyny na przebojową, uśmiechniętą i głodną przygód kobietę. Nieustannie się zmieniam i życie kształtuje każdą część mojego umysłu i ciała, zależnie od doświadczeń. 
Jedno mogę stwierdzić - z roku na rok jestem silniejsza i coraz bardziej wierzę w spełnienie swoich marzeń. 

Człowiek, który decyduje się na wyprawę górską musi mieć choć odrobinę wiary w to, że sobie poradzi. Nie zależnie, czy idzie sam, czy z grupą przyjaciół - tam każdy jest równy i zmierza się ze swoimi słabościami. Każdy przebyty kilometr zbliża do celu, ale też uświadamia pewne błędy lub niedociągnięcia, które zrobiliśmy przygotowując się do tej wędrówki. Odciski, zakwasy, bolące ramiona i biodra od plecaka pomagają zapomnieć o codziennym życiu i związanymi z nim problemami, ale przede wszystkim hartują ciało i ducha. Skupiony człowiek na tu i teraz może prawdziwie cieszyć się trwającą chwilą, a nie ma nic piękniejszego. 
Pamiętam swoją pierwszą trzydniową wyprawę w Bieszczady. Szłyśmy we 3 -  same ledwo osiemnastkowe dziewczyny. Przed wyjazdem podekscytowane robiłyśmy listę zakupów i rzeczy, które musimy zabrać. Wyszło tego całkiem sporo, ale jakimś cudem udało się zapakować. Mój plecak  miał 75l i po spakowaniu ważył ok. 25kg a ja 50. Wszyscy się śmiali, że przynajmniej wiatr mnie nie porwie. Oczywiście uparta nie wyjęłam niczego, bo przecież jest niezbędne! Pojechałam taka przeładowana, ale nie byłam sama, bo one miały tyle samo albo przynajmniej podobnie. 

Teraz jak pakuję plecak na 3 dni potrafię się zmieścić w 30l, które waży nie więcej niż 10kg. 
Mimo odcisków i siniaków na biodrach od plecaka - uważam ten wyjazd za najlepszy w życiu, bo był pierwszym samodzielnym. Bez niego nie miała bym tych wspaniałych doświadczeń, które wtedy nabyłam i być może nigdy bym nie niosła 25kg przez bieszczadzkie połoniny*.

Góry uwrażliwiają na naturę i uczą szacunku. Tak wychowany człowiek poradzi sobie w każdej sytuacji, bo dostrzega wartości i umie improwizować. Każde wyjście na szlak niesie ze sobą nowe doświadczenia, umiejętności i spokój. 

Kto nigdy nie był w górach - niech pojedzie, zdobędzie szczyt, to zobaczy o czym mowa. 

Zeszłoroczny widok z Małych Pienin na Tatry, mojego autorstwa
*Szłyśmy wtedy: m. Wołosate - Tarnica - Szeroki Wierch - m. U. Górne - Poł. Caryńska - m. Brzegi Górne - Poł. Wetlińska - Smerek - m. Smerek

Komentarze