A ja lubię myśliwych!

Myślistwo, czyli sztuka łowiecka, pomagająca w kontrolowaniu liczebności dzikiej zwierzyny. 

Nigdy nie byłam na polowaniu i nie znam się na tradycjach łowieckich, ale mam ogromny szacunek do tych ludzi! Chciałabym kiedyś chociaż 2 razy uczestniczyć w owym wydarzeniu i mam nadzieję, że mi się to uda. Ogrom Internetów sprzeciwia się zabijaniu zwierzyny łownej i drapieżników, uzasadniając te działania jako niszczenie ekosystemu, morderstwa dla przyjemności itp.

Bogu ducha winne, bezbronne zwierzątka, które przecież mają prawo do życia i nikt nie może ich zabijać dla przyjemności. Zabójcy, złoczyńcy, mordercy, zbrodniarze! 

Wiecie, mieszkam na obrzeżach miasta. Problemy niszczenia upraw przez dziki, podkradanie kur przez lisy, objadanie młodych drzewek przez sarny itp. nie są mi obce. Mimo to, ani razu nie słyszałam o zabijaniu dla przyjemności i bezczeszczeniu upolowanego zwierzęcia. 

Jeśli czytam w internecie o bezbronnych i niewinnych zwierzątkach, które przecież muszą coś jeść, to nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Skąd mam wiedzieć, czy ktoś pisze na serio, czy żartuje? Od kiedy dzik to polne zwierzę? A no odkąd jest ich tak dużo, że wychodzą z lasu coraz dalej! 

Te bezbronne dziki, już nie raz zaatakowały człowieka, bo już się nie boją. Sarny nie przebiegają przez ulicę, tylko przechodzą, albo staną na środku, bo się przyzwyczaiły do aut. Mało? Te dzikie zwierzęta oswajają się z ludźmi i zaczynają włazić do miast (chyba wszyscy słyszeli o dzikach w Sopocie, Warszawie, Poznaniu, Rzeszowie), dlaczego? Bo jest ich za dużo i szukają jedzenia! Pseudo ekologiczne kampanie sprzeciwiające się myślistwu i utrudnianie polowań, wcale nie pomagają. U mnie na Podkarpaciu, wilki były widziane już w okolicy 10-15km od Rzeszowa, więc przynajmniej one nie muszą nikogo pytać o zgodę na polowanie. 

Należy również wspomnieć, że polowania to nie jedyna ścieżka, którą zajmują się myśliwi. Dokarmianie zwierząt, szukanie pułapek kłusowniczych, pomoc osieroconym młodym...

Najciekawszy w tym wszystkim jest fakt, że najwięcej do powiedzenia mają osoby, które na co dzień nie mają styczności ze środowiskiem naturalnym. Zauważyłam to niejednokrotnie. Osoby mieszkające w aglomeracjach miejskich, raz na jakiś czas jeżdżący do lasu, bądź na wakacjach do gospodarstw agroturystycznych, należałoby nazywać ekspertami ds. przyrody. Tzw. ekolodzy są realnym zagrożeniem dla natury, w przeciwieństwie do wszystkich myśliwych i leśników razem wziętych. 

Ponadto drażni mnie stawianie w tym samym szeregu myśliwych i kłusowników. Trzeba być idiotą, żeby nie widzieć różnicy i jeszcze się o tym wypowiadać. Wiadomo, w każdej profesji zdarzają się osoby, które się do niej nie nadają. Czy sprawiedliwe jest piętnowanie całości przez pryzmat mniejszości? 

Podsumowując, szanuję myślistwo, bo wiem jak dużo robią dla lokalnych domostw. Uważam, że ludzie nie mający pojęcia o naturze, powinni się zająć swoimi pieskami kanapowymi i obejrzeć sobie jakiś dobry film przyrodniczy. Ci, co mają z nią do czynienia każdego dnia, wiedzą jak się nią zająć. 

Masz inne zdanie w tej kwestii? Chętnie dowiem się jakie.

Komentarze