Blondynka na szlaku: uciekaj gaduło!

Całkiem nie dawno wybrałam się w góry, ale w inny sposób niż zawsze, bo ze znajomymi, których właściwie nie znałam. Jedną osobę poznałam kilka lat wcześniej, reszta to byli jej przyjaciele. To była solidna lekcja.

Na miejsce dojechaliśmy o czasie, weszliśmy na szlak i kierowaliśmy się ku szczytowi. Zeszło nam całkiem szybko, choć ilość narzekań towarzyszy, wydłużała ten czas podwójnie. Ale nic, nie przejmowałam się słowami, skupiając całą uwagę na nie potknięciu się i podziwianiu okolicznej flory. Doszliśmy. Spóźniliśmy się na wschód, ale i tak byśmy go nie zauważyli, więc nie było nam smutno. Naokoło widać było chmury, a słońce gdzieś nieśmiało przemycało promienie. Mimo iście deszczowo burzowej aury, widoki i tak były pięknie, te okoliczne pagórki spowite mgłą rekompensowały wszystkie znoje jakie towarzyszyły wędrówce. Zaczął padać deszcz i pojawiły się chmury i gdzieś w oddali zaczęło się łyskać, więc zeszliśmy ciut niżej do schroniska i tam przeczekaliśmy nawałnicę - jedząc, pijąc, śmiejąc się, kręcąc filmiki i narzekając... Przejaśniło się, więc postanowiliśmy wracać. Obrałam taktykę na uciekiniera i oddaliłam się od gromady na kilkanaście metrów. Szłam wtedy chyba z najbardziej dorosłą a zarazem najmłodszą osobą. Ciekawe, prawda? Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Reszta wlokła się za nami, a my słyszeliśmy tylko narzekania i przeklinanie przemoczonych butów. Gdy doszliśmy do parkingu, zaczekaliśmy na resztę i odjechaliśmy. 

Gdy odwiozłam towarzystwo, pożegnałam się i wsiadłam do auta sama, poczułam się szczęśliwa. Nastąpiła cisza i nikt nie narzekał. 
Pojechałam tam, żeby odpocząć od pracy, od uczelni, ale przede wszystkim od ludzi. Odpoczęłam dopiero wracając. Smutne, ale widocznie jestem aspołeczna, albo może antyspołeczna? Nie wiem. 

Dość krótka historia, ale puenta jest bardzo dla mnie ważna i chyba zapamiętam ten dzień na długo. 
Ogólnie składają się na nią dwie rzeczy:
Pierwsza potwierdza teorię "Jeśli chcesz poznać, jaki ktoś jest naprawdę, to zabierz go w góry".
Druga zaś nauczyła mnie, że jeśli chcę odpocząć, to powinnam spędzać czas tylko z ludźmi, których dobrze znam i które nie narobią mi wstydu nawet przed zwierzyną. 

Lubię poznawać ludzi, ale wędrówka górska, to dla mnie bardzo osobiste przeżycie i jak się okazuje, godne przeżycia tylko z bratnią duszą, albo w samotności.
Przyjaciel jest taką bratnią duszą. Mam taką duszyczkę i po tych rewelacjach jeszcze bardziej jestem wdzięczna za Jej obecność w moim życiu. 
Nie raz i nie dwa wędrowałyśmy górskimi szlakami i ani razu nie narzekała! 
Zdjęcie mojego autorstwa

Masz taką bratnią duszę, z którą można robić wszystko i nic? A może wolisz samotność?

Komentarze

  1. Czasem trzeba odpocząć od innych osób, szczególnie teraz, gdzie tylu oszołomów na świecie :)
    http://spojrz-na-to-tak.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, dlatego właśnie góry są moim ulubionym miejscem i oazą spokoju. Nie ma nic lepszego niż mało popularne szlaki. Pozdrawiam :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Napisz coś od siebie...