Podejmuję ryzyko

Nasze życie, nasze decyzje, nasze szczyty.

Ostatnio coraz częściej myślę o wyjeździe do innego miasta, w nowe miejsce. 
Chyba potrzebuję nowej, długoterminowej przygody.

Tu gdzie jestem, jest mi dobrze. Mam kochającą rodziną, przyjaciół, pracę, szanującego szefa, zgrany zespół w pracy, góry opodal... a jednak czegoś mi brakuje. 

Może spontaniczności? 
Może tego wzięcia życia za łeb i wyciśnięcia z niego wszystkich oznak życia? 

Faktycznie, przez ostatni natłok obowiązków, zatraciłam się w nich. Praca-dom-uczelnia. 
Nie ma w tym tej dawnej mnie, która nagle chciała jechać w góry i jechała. 
Owszem, byłam w górach, ale na chwilę i przypomniało mi to tylko o tęsknocie za włóczęgą po szczytach. Szwendanie się po szlakach z mnóstwem czasu - to takie błogie i cudowne!
Może się starzeję? 
Może w końcu dojrzałam i należałoby osiąść gdzieś i popaść w rutynę życia?
NIE! 
Nie chcę tego. Nie chcę żyć nadzieją, która nigdy nie nadejdzie. Nie chcę marzyć i nigdy tego nie spełniać. Nie chcę być karykaturą albo maszynką do pracy. Chcę szczęścia.

Ostatnio coraz częściej myślę o wyjeździe do innego miasta. Nie wiem do jakiego. Ciągle szukam informacji i ewentualnych punktów zaczepienia, ale nie wiem czego szukam! Na pewno poza Podkarpaciem, ale w którą stronę? 
Muszę jeszcze to przemyśleć, ale to jest świetny pomysł. Teraz cierpię na nadmiar ludzi w moim życiu, ale tam nie będę mieć nikogo. Tylko ja i nowi ludzie na mojej drodze. Taki reset w nowym miejscu dobrze mi zrobi i zacieśni albo urwie pewne relacje. Jeśli zacieśni, to wspaniale, jeśli urwie, to będę płakać, ale chyba na dobre to wyjdzie. Skoro to powierzchowne przyjaźnie. 
Mam nadzieję, że w tym nieznanym miejscu, dojdę do tego,  jaką ścieżką mam podążyć i że w końcu osiągnę szczyt. 
Pozostaje mieć nadzieję, że nie spanikuję i nie porzucę swoich marzeń na rzecz wygody.

Moje motto. 

Znacie jakieś urokliwe miasto, w którym mogłabym zamieszkać? Czekam na propozycje.

Komentarze